SYTUACJA
Często od osób odpowiedzialnych za rozwój podległych im kadr słyszymy: „nasi ludzie mieli już chyba szkolenia ze wszystkiego”. I w tym właśnie najczęściej tkwi problem – ludzie zostali nafaszerowani rozmaitą wiedzą, z którą mogą nawet startować w różnych „Postaw na milion”, która to wiedza jednak – często – nie tylko nie pomaga im w pracy z ludźmi, ale… wręcz pracę tę utrudnia.
Kiedyś ktoś nas nawet zapytał: jak to jest, że im częściej nasi menedżerowie uczestniczą w rozmaitych szkoleniach, tym GŁUPSI z nich wracają? Zamiast myśleć, starać się jak najpełniej zrozumieć konkretną sytuację i człowieka, posługują się jakimiś gotowymi formułkami, schematami, „strukturami”,… – niczym jakieś otumanione automaty.
Oczywiście – możemy się na to „głupsi” obrażać, przywoływać te wszystkie „jak on mógł tak powiedzieć” i szukać w słowach tych „agresji”, czy czego tam jeszcze komu się podoba. Jeśli jednak przyjąć, że o prawdziwej mądrości i skuteczności w działaniu świadczy nie tyle nagromadzenie wszelakiej wiedzy i kolejnych stosów informacji (oni mieli już szkolenia z….), lecz przetrawienie i zużytkowanie tej wiedzy w sobie, to – chcąc nie chcąc – będziemy musieli spojrzeć na rzecz oczyma naszego rozmówcy.
Był czas, kiedy chwytliwe hasła, podbudowane kilkoma „naukowymi teoriami” i ładnie opakowana kadra trenerska przekonywały większość osób odpowiedzialnych za budżety i wyniki, że wystarczy „zainwestować” (nawet to trzeba było dobrze sprzedać – o ileż lepiej brzmi „inwestycja” niż „wydatek” czy „koszt”, nieprawdaż?) w „indywidualnie dobrany program rozwoju kadr menedżerskich”, by… ho ho
Szczęśliwie mamy już chyba za sobą okres „boomu” szkoleniowego i naiwnej wiary, że „szkolenia” czy inne „programy rozwojowe” rozwiążą kluczowe problemy firm – ciagle jednak zbieramy owoce minionych lat. Spotykamy mnóstwo osób, które mają w głowach mnogość rozmaitej wiedzy zarządczej, znają wszystkie chyba teorie zarządzania, budowania zespołu oraz komunikacji – włącznie z „komunikacją transformującą” – tylko jakby gdzieś zaginęło w nich rozumienie „po co to wszystko”. Wiedzy ogrom – rozumienia coraz mniej. A przynajmniej rozumienia tego, jaka jest rola osób „na górze” i za co one tak naprawdę odpowiadają – nie tylko w obszarze wyników, ale też – a może przede wszystkim – wobec ludzi i społeczeństwa?
GAMA ZARZĄDCZA
Nasz wielki pianista Kristian Zimerman słynie z bardzo starannego przygotowywania się do swoich koncertów: osobiście sprawdza akustykę sali, przygotowanie i ustawienie instrumentu, nie pozwala nagrywać wystąpień, dbając, by z jego nazwiskiem były kojarzone tylko nagrania, nad którymi może mieć osobistą kontrolę – nagrania najwyższej jakości…
Sala salą, instrument instrumentem, pozostaje jednak jeszcze on sam – Pianista. W jednym z wywiadów, zapytany jak on sam się przygotowuje do występu, odpowiedział iście genialnie: gram gamę.
Wielki Zimerman swoje przygotowanie do koncertu rozpoczyna od grania gamy! Tak… Ponieważ to właśnie w gamie zaklęte są wszystkie dźwięki, z który może dopiero narodzić się najbardziej nawet skomplikowana melodia i harmonia, Zimerman – w pełni rozumiejąc ten prosty fakt – gra właśnie gamę. By zawsze przypominała mu, gdzie tkwi początek i dawała pokorę, niezbędną do unoszenia ciężaru talentu i wielkiej muzyki.
Warsztat „Gama zarządcza” – z zachowaniem należnych proporcji, rzecz jasna – jest ukłonem w kierunku takiego właśnie podejścia: powrotu do gamy menedżerskiej, przypomnienia sobie samego sensu i odpowiedzialności bycia zarządzającym, poukładania na nowo własnej „melodii menedżerskiej”, odcedzając z całego – często nadmiaru – posiadanej wiedzy to, co faktycznie ważne i warte przekucia na codzienną praktykę pracy z ludźmi.
EFEKTY
Wielu menedżerów twierdzi, że to najbardziej potrzebny warsztat, w jakim uczestniczyli, gdyż:
Na nowo „poukładali sobie w głowie” jakim chcą być zarządzającym wobec przełożonych, swoich ludzi i całego otoczenia firmy: na czym im faktycznie zależy, o co będą walczyć, a co przestaje „spędzać im sen z powiek”
Świadomie wybrali z poznanych rozwiązań takie „instrumentarium zarządcze”, które najlepiej pasuje do ich rzeczywistości i faktycznych potrzeb, często odkładając 80% „wiedzy szkoleniowej” na półkę.